Prace domowe są ostatnio gorącym tematem szeroko komentowanym w mediach społecznościowych.
Prace domowe budzą w ostatnim czasie wiele emocji. Coraz częściej mówi się o fatalnym skutku przeprowadzonych reform; o przepracowaniu uczniów, którzy po odsiedzeniu „etaciku” w szkole, przychodzą zmęczeni do domu i razem z rodzicami powtarzają szkolny maraton oraz o bezduszności nauczycieli, którzy bez umiaru zadają swoim wychowankom masę nudnych zadań z podręczników.
Z jednej strony mamy zbulwersowanych rodziców podjudzanych przez media kontrowersyjnymi artykułami („Kazała uczniom przepisać 500 razy wzór chemiczny”, „Kartkówka z różańca”, „Nauczycielka skrytykowała 8-letniego Franka”), z drugiej nauczycieli, którzy również mają swoje argumenty. Oliwy do ognia dolewa krążące w sieci oświadczenie rodzica, który może złożyć w szkole oficjalne pismo, w którym „nie zgadza się na dysponowanie wolnym czasem dziecka przez szkołę” oraz wypowiedzi specjalistów (jak dla mnie – wątpliwej maści), którzy grzmią, że nauczyciel nie ma prawa postawić uczniowi jedynki za brak pracy domowej, a jeśli tak się zdarzy – rodzic może iść nawet do sądu i ciągać po nim okropnego nauczyciela.
Jednak prawda, jak to prawda – zazwyczaj leży pośrodku, a ekstremizm w każdą stronę jest groźny i uniemożliwia porozumienie obydwu stron. Z jednej strony nie ma się co dziwić rodzicom i dzieciom, kiedy okazuje się, że z dnia na dzień trzeba wykonać z osiem zadań z matematyki, sporządzić notatkę z polskiego i ułożyć dialog na angielski, a w ogóle w całym tygodniu są jeszcze zapowiedziane 3 sprawdziany i sprawdzenie umiejętności grania na flecie. Niestety, ale przeciętny czy słabszy uczeń nie jest w stanie wykonać wszystkiego na tip top. Patrząc się jednak na problem z innej perspektywy – kiedyś i gdzieś trzeba utrwalić poznane w szkole wiadomości. Przy przeładowanej podstawie programowej i „obciętej” ilości godzin, nauczyciele nie mają czasu na powtórki podczas lekcji. Niestety bez utrwalenia pewnej wiedzy, nie da się osiągnąć sukcesu, bo jak mówi stare porzekadło – „trening czyni mistrza”.
Praca domowa jest ważna, ale tylko wtedy, kiedy zadawana jest z umiarem i gdy pobudza umysł dziecka do zdobywania nowych doświadczeń. Idealnie, kiedy angażuje młodego człowieka do samodzielnego zdobywania wiedzy, pozwala na wykazanie się twórczością i kreatywnością. Dlatego też zanim pójdziemy walczyć na noże i ciągać się po sądach, warto spotkać się w kameralnym gronie i ustalić zasady współpracy, na które zgodzą się wszyscy zainteresowani (np. wychowawca, rodzice i dzieci). Systemu, niestety, nie zmienimy, ale z pewnością mamy wpływ na wzajemne relacje; na ustalenie działań na poziomie szkoły i klasy. Naprawdę można to zrobić! Wystarczą dobre chęci i wspólny cel – a tym jest niewątpliwie dobro naszych dzieci.
Anna Stasiuk