Nie obwiniasz mnie, choć powinieneś. Mówisz, że to się zdarza, że będziemy jeszcze próbować. Próbować uwierzyć w niemożliwe.
To moja wina. Nie powinnam pracować, bo przecież mam stresujące stanowisko. Nie powinnam ćwiczyć, bo to za duży wysiłek. Nie powinnam jeść tych zasranych czekoladek, bo sama chemia. Nie powinnam malować pokoju, kupować ciuszków, bo to przynosi pecha…
Ale tym razem było inaczej… Czułam się fantastycznie, wyniki były bardzo dobre. Po tylu nieudanych próbach, uwierzyłam, że w końcu zostanę MAMĄ, a Ty TATĄ. On był idealny - dwie rączki, dwie nóżki, mały śliczny nosek, serduszko biło mocno i miarowo. Lekarz powiedział duży chłopak. Moje szczęście nie znało granic. Jednak bałam się, że może to zbyt piękne..
Wcześniej, kiedyś, chuchałam i dmuchałam na zimne, a i tak nie byłam zbyt silna - 3 tygodnie, 4 tygodnie... Tym razem postanowiłam żyć i cieszyć się jak normalna przyszła mama.
Tygodnie mijały, a nasz Malutki rósł i rósł. Taka mała wiercipięta, rozpychał się i kopał. Śmiałam się, że będzie miał charakterek po mnie. Lubił jak mówiłam do niego czule, od razu się uspokajał i kołysał w rytm moich słów. Lubił jak kładłeś ręce na moim brzuchu i mówiłeś, że zawsze będziesz przy nim. Byliśmy tacy szczęśliwi. Wtedy właśnie wpadłam na pomysł, że urządzimy już pokój- taki szaro-niebieski z dinozaurami. Mieliśmy tyle zabawy przy tym…
Pewnej nocy miałam zły sen. Obudziłam się z płaczem. Uspokajałeś mnie tuliłeś i mówiłeś - To tylko zły sen… Nasz Malutki był taki spokojny tego dnia. Myślałam, że śpi i zbiera siły. Może wtedy gdybym pojechała do lekarza… Lecz zwlekałam... Nic nie czułam, tak jakby ktoś zabrał mi wszelkie zmysły. Już wtedy wiedziałam.
Lekarz powiedział, że serduszko naszego synka nie bije, że było za słabe. Krzyczałam, że nie było za słabe, przecież nasz syn był silny, zdrowy, taki upragniony i wyczekany. Nasz cud. Krzyczałam, że oni wszyscy kłamią i że to nie może być prawda. Trzymałeś mnie mocno za rękę.
Dalej mnie trzymasz, jak płaczę po nocach, choć to moja wina, że nie będziesz Tatą.
Przepraszam Cię, Synku, że pozwoliłam Ci odejść. Nie byłam wystarczającą silna. Proszę wybacz mi…
Sandra Kortas-Dorsz