O Mikołaju troszkę na opak, troszkę z humorem.
Światowy kryzys, jeśli takowy się pojawia, nie oszczędza nikogo. Problemy finansowe dotykają duże i małe firmy, korporacje oraz różne instytucje, które robią, co mogą, aby się utrzymać na rynku. Mikołaj – sympatyczny staruszek z długą brodą – mieszkający gdzieś w małym domku na końcu świata wydaje się być całkowicie bezpieczny i niezastąpiony. Jemu akurat brak pracy nie grozi. Ktoś przecież musi czytać te wszystkie listy od dzieci, zbierać o nich informacje, zlecać skrzatom przygotowania i przede wszystkim – rozwozić te wszystkie prezenty. No przecież nie biorą się one pod choinką znikąd! Jednak jak się okazuje, we współczesnym świecie, nikt nie może czuć się pewny, nawet Mikołaj.
Najpierw pozwalniano skrzaty, a produkcją zabawek zajęły się fabryki. Potem Poczta Ogólnoświatowa podejmowała liczne próby zastąpienia Mikołaja kimś młodszym i „bardziej dynamicznym”, jednak paczki ginęły lub dostawały się w niepowołane ręce. Wtedy dyrekcja Poczty wpadła na kolejny straszny pomysł, mający być odpowiedzią na kryzys. Mikołaj dowiedział się, że będzie otrzymywał zapłatę tylko za grudzień, a na resztę roku, która do tej pory były jego urlopem, ma znaleźć sobie inną pracę. Nasz bohater, chociaż jego świat diametralnie się zmienił, nie rozpacza, ale poprawia czerwoną czapę i bierze się do roboty! Jakiej? Przeczytajcie sami i przekonajcie się, jak będzie wyglądało odmienione życie najpopularniejszej postaci na świecie!
Książeczka wygląda bardzo niepozornie i na początku wydała mi się kolejną ciepłą, sympatyczną i słodką opowiastką o Mikołaju, tymczasem uzmysłowiła mi, jak mylne bywają pozory. Owszem, historia Mikołaja, który szukał innej pracy, ma swoje szczęśliwe zakończenie i jest ciepła, ale nie w taki sposób, do jakiego przyzwyczaiły nas świąteczne opowieści. Poruszono w niej bowiem wiele ważnych problemów, które podczas czytania możemy przybliżyć swoim dzieciom. Jest wyzysk, są zmiany w polityce firmy, bezrobocie czy zjawisko wypierania starszych osób z rynku pracy z racji rzekomego nieprzystosowania lub niechęci inwestowania w starszego pracownika. Brzmi źle, nieprawdaż? Chciałam na początku tę książeczkę przeczytać mojemu przedszkolakowi, jednak po kilku stronach zrezygnowałam z tego pomysłu. Taki maluch nie będzie w stanie zrozumieć czym jest „umowa zlecenie”, „dyskwalifikacja”, „ubezpieczenie” czy „podatek”. Myślę, że ta lektura będzie bardziej odpowiednia dla uczniów drugiej czy trzeciej klasy szkoły podstawowej, którym rodzice mogą przybliżyć poruszane w niej zagadnienia oraz opowiedzieć, jakimi prawami rządzi się rynek. Myślę, że dla starszych dzieci będzie to połączenie przyjemnego z pożytecznym. Warto dodać, że książka uzmysławia – i dzieciom, i dorosłym – że każdy z nas może coś zmienić w swoim życiu na lepsze i dostrzec dzięki temu to, co naprawdę ważne.
Publikacja jest, w moim odczuciu, niezwykle wartościowa. Wyraźna czcionka i nieduża ilość tekstu pogrupowana w niewielkich objętościowo rozdziałach pozwolą dzieciom na samodzielne czytanie książki. Z kolei urocze, ale proste ilustracje sprawią, że młodzi czytelnicy będą do niej często wracać. Mnie ta powieść kupiła. A was?
Michele D’ Ignazio, „Nowa praca Świętego Mikołaja”, Nasza Księgarnia, Warszawa, 2021.
Anna Stasiuk
