„Nie noś tyle na rękach, bo go przyzwyczaisz i nie będziesz miała życia”. Czyż tak nie mawiały nasze babcie i mamy?
Ludzki gatunek należy do ssaków, które trzeba nosić. Noszenie nie jest jakimś wymysłem czy kaprysem, ale mechanizmem ewolucyjnym, który umożliwia przetrwanie; czymś wpisanym w naszą naturę. Małe ssaki (w tym ludzie) przychodzą na świat jako bezbronne istotki i aby przetrwać, potrzebują opieki rodzica. Poszukują jego bliskości i krzyczą, kiedy się je odseparuje. W ramionach mamy czy taty dzieci czują się bezpieczne, uspokajają się. Dodatkowo, noworodki przychodzą na świat wyposażone w odruchy, które wskazują na ich przystosowanie do bycia noszonym. Chodzi oczywiście o odruch chwytny i odruch zaciskania ud i rączek.
Dlatego też, kiedy ktoś postronny usiłuje wmówić wam, że noszeniem rozpieściliście dziecko, możecie to włożyć między bajki – noszenie jest czymś naturalnym.
Noszenie ma dla malucha wiele korzyści. Po pierwsze wspomaga jego odporność, ponieważ dzięki kontaktowi z mamą, niemowlętom spada poziom białek prozapalnych w organizmie. Po drugie dziecko, które jest zapewne noszone przez wielu członków rodziny, ma okazję do poznawania świata – wie, że ręce siostry są pulchne, a taty szorstkie. Dzięki noszeniu dziecko poznaje swoje otoczenie; aktywnie bierze udział w codziennym funkcjonowaniu domu.
Oczywiście ciągłe noszenie malucha na rękach jest dość uciążliwe, dlatego też dobrze jest zainwestować w chustę. Chusta zbliża do warunków, jakie dziecko miało w brzuchu mamy: jest tam ciepło, ciasno, otulająco i bezpieczne; ponadto dziecko czuje zapach mamy i słyszy jej bicie serca.
Drogie mamy – nie rezygnujcie z noszenia! Nosząc dziecko zapewniamy mu bliskość i miłość, a zapewnienie tych uczuć w dzieciństwie to lepszy start w dorosłym życiu.
Anna Stasiuk