Wszechobecność reklam komplikuje często życie rodzica. Dzieci często bowiem domagają się towarów, które zachwalają marketingowcy.
Współczesny marketing nie szczędzi trików i taktyk, by zauroczyć najmłodszych konsumentów i wywołać w dziecku nieodparte pragnienie posiadanie reklamowanego towaru. To nie lada wyzwanie dla rodzica. Siła oddziaływania reklam jest tak ogromna, że już kilkuletnie dzieci wywierają silną presję na swoich rodzicach, aby ci kupowali im dokładnie to, co taki maluch widział ostatnio na ekranie telewizora, telefonu czy na ulicznym billboardzie. Żądania, prośby i błagania o coraz to nowe zabawki, ubrania i gadżety to chleb powszedni rodziców zarówno młodszych, jak i starszych dzieci. A wszystko przez to, że marketingowcy dobrze wiedzą, że na osoby nieletnie można bardzo łatwo wpływać, narzucać im coraz to nowe trendy, a co za tym idzie naprawdę sporo na dzieciach zarobić.
Pomóc poradzić sobie z plagą jakże popularnego: "kup mi to", może dawanie dziecku dobrego przykładu, czyli pokazywanie potomkowi tego, że codzienne zakupy nie muszą składać się wcale z produktów pokazywanych w telewizji. Uczenie dziecka tego, że zakupy mogą być odpowiedzialne, przemyślanie, umiarkowanie drogie i dostosowane do realnych potrzeb gospodarstwa domowego to inwestycja w przyszłość naszego potomka. Warto więc odmawiać sobie podczas wspólnych zakupów z dzieckiem konsumenckich zachcianek, aby pomóc mu zrozumieć to, że bezmyślne ładowanie coraz to większej liczby towarów do wózka z zakupami, za każdym razem, gdy przebywa się w sklepie, nie jest wcale w życiu potrzebne.
Dobrze uczyć także dziecko krytycznego myślenia już od najmłodszych lat, tłumacząc mu to, że teksty reklamowe nie mówią całej prawdy o produkcie, który zachwalają, a często podają zupełnie nieprawdziwe informacje. Gdy rodzic odmawia czegoś swojemu potomkowi, warto wyjaśnić dziecku dokładnie, dlaczego nie nabędziemy dla niego jakiegoś towaru, ale też zaproponować coś w zamian, tak aby nasza progenitura nie miała poczucia, że non stop słyszy w swoim życiu od rodziców słowo: "nie".
Iwona Trojan