Wykorzystując to, że furtka jest niedomknięta, dzieci uczęszczające do jednego ze żłobków koło Szczecina, opuściły żłobek bez nadzoru ze strony osoby dorosłej.

W miniony czwartek w podszczecińskim Bezrzeczu doszło do nietypowej sytuacji: grupka maluchów ze żłobka samowolnie oddaliła się z placówki opiekuńczo-wychowawczej i wyszła na ulicę, po której poruszają się zazwyczaj samochody. Dzieci zauważyły bowiem, że furtka przy żłobkowym placu nie jest dokładnie zamknięta i wykorzystały ten fakt. Przemieszczające się w okolicy żłobka maluchy zauważyła pewna mieszkanka, która tak przejęła się tą sytuacją, że osobiście odprowadziła maluchy do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Sprawa została nagłośniona w mediach. Okazało się wtedy, że całemu zamieszaniu winny jest pan konserwator, który nie przekręcił zamka w furtce. Dwie opiekunki i konserwator zostali już ukarani dyscyplinarnie. „To nie był wypadek. To było niedopełnienie obowiązków służbowych” - wypowiedziała się w mediach dyrektorka żłobka w Bezrzeczu.
Iwona Trojan