Kontrola jednej z angielskich szkół wykazała, że jej dyrektor hodował w swoim gabinecie boa-dusiciela oraz kilka tarantul. Zaszokowało to brytyjskich urzędników i opinię publiczną.
Pewien sprawujący funkcję zwierzchnika szkoły w Luton miłośnik gadów i pajęczaków trzymał w swoim gabinecie 2-metrowego węża z gatunku boa-dusiciel oraz kilka okazów tarantul. Nie posiadał żadnych pozwoleń na ich hodowlę. Niefrasobliwy dyrektor zupełnie nie zdawał sobie sprawy z potencjalnego niebezpieczeństwa, na jakie naraża społeczność szkolną podległej mu placówki. Gdyby wąż albo pająki uciekły z terrarium i przedostały się na szkolny korytarz, mogłyby nie tylko przecież przestraszyć uczniów, ale i ich zaatakować. Do placówki edukacyjnej w Luton uczęszcza kilkudziesięciu uczniów w wieku od 3 do 13 lat. To oni więc mogli w razie nieszczęśliwego zbiegu okoliczności stanąć oko w oko z niebezpiecznymi zwierzętami. Urzędnicy oddelegowani do szkoły na kontrolę nie mieli wątpliwości, że placówka nie spełnia podstawowych standardów bezpieczeństwa i higieny. Wskazali też mnóstwo rzeczy do poprawy. Zdaniem urzędników nie tylko wąż i tarantule stanowiły bowiem zagrożenie dla dzieci kształcących się w Luton. Kierownictwo szkoły obiecało zastosować się do poaudytowych zaleceń.
Iwona Trojan