Po ponad dwudziestu pięciu latach najpiękniejsza disneyowska bajka powróciła na ekrany kin, w jeszcze piękniejszej odsłonie.

Simba jest młodym, prawowitym następcą tronu po swoim ojcu, królu Mufasie. Jednak nie wszyscy mieszkańcy królestwa cieszą się z jego narodzin. Do tej pory dziedzicem był brat Mufasy – Skaza, który nie zamierza tak łatwo oddać władzy młodemu lwiątku. Knując spisek i posuwając się do zdrady, doprowadza do tragedii, w wyniku której to on przejmuje władzę nad królestwem zwierząt. Simba zostaje wygnany na kilka lat, ale pozostając wierny naukom swojego ojca, bierze sobie do serca swoje królewskie przeznaczenie. Z pomocą dwójki nowopoznanych przyjaciół zamierza odzyskać swoje dziedzictwo. Wcześniej musi jednak odszukać swoją drogę ku dorosłości i uwierzyć w swoje przeznaczenie.
Nowa wersja "Króla Lwa" w reżyserii Jona Favreau jest całkowitym odwzorowaniem klasyku sprzed dwudziestu pięciu lat. Pojawiają się nie tylko te same postacie, ale także te same kadry, sceny, dialogi czy piosenki, ale za to w nowych aranżacjach. Sama produkcja jest tak realistyczna, że ma się wrażenie, iż w filmie wystąpiły prawdziwe zwierzęta. W amerykańskiej wersji swoich głosów użyczyła sama hollywoodzka śmietanka: Donald Glover (Simba), Seth Rogen (Pumba), Billy Eichner (Timon), Beyonce Knowles (Nala), Chiwetel Ejiofor (Skaza), Alfre Woodard (Sarabi), James Earl Jones (Mufasa) oraz Florence Kasumba (Szenzi). W polskiej wersji językowej postaci przemówiły głosami największych gwiazd małego i dużego ekranu: Wiktora Zborowskiego (Mufasa), Artura Żmijewskiego (Skaza), Danuty Stenki (Sarabi), Jerzego Stuhra (Rafiki), Macieja Stuhra (Timon), Michała Pieli (Pumba), Piotra Polka (Zazu), Eryka Lubosa (Ed), Adama Woronowicza (Banzai) i Marcina Januszkiewicza (Simba).
Klasyczny „Król Lew” z 1994 r. jest uznawany za arcydzieło animacji. Jest to również jeden z ulubionych przez widzów filmów w historii kina. Trudno się dziwić. Nie znam nikogo z mojego pokolenia, kto nie zachwycałby się pierwotną wersją „Króla Lwa", a jednocześnie nie płakał na tej bajce. Każdy z nas chodził smutny po śmierci Mufasy, śpiewał „Hakuna Matata" z Timonem i Pumbą czy wzruszał się przy piosence „Miłość rośnie wokół nas". Ja, już jako dorosła kobieta, oglądając nowego "Króla Lwa" nadal wylewałam łzy i śmieję się na tych samych scenach. Oglądając tegoroczną wersję disneyowskiego hitu, na nowo przeżywałam każdą scenę, pomimo że doskonale znałam scenariusz. Dla mnie „Król Lew" na zawsze pozostaniem disneyowskim numerem 1 i niezależnie od wieku będę się nim zachwycać. Czekam na kolejną wspaniałą wersję mojej ukochanej bajki za kolejne 25 lat.
DVD "Król Lew", reż. Jon Favreau, Walt Disney Pictures, 2019
Klaudia Kwiatkowska