Matce czterolatka, który znalazł się pod koniec maja w klatce z gorylami w amerykańskim zoo w stanie Ohio nie zostaną postawione zarzuty. Dlaczego?
Około 10 minut. Tyle mniej więcej czasu przebywał na wybiegu przedstawicieli małp naczelnych pewien 4-letni chłopczyk, który przedostał się przez ogrodzenie, oddzielające odwiedzających ogród zoologiczny w Cincinnati w Stanach Zjednoczonych od przedstawicieli fauny i znalazł się oko w oko z ważącym ponad 180 kilogramów zwierzęciem. Goryl od razu zainteresował się maluchem i zaczął wlec dziecko po ziemi. W tym momencie do akcji wkroczyli pracownicy zoo, którzy w trosce o życie chłopczyka, oddali śmiertelne strzały do zwierzęcia.
Prokuratura badająca sprawę orzekła, że matka czterolatka nie ponosi winy za nagłe wtargnięcie dziecka na wybieg dla goryla i że nie ma podstaw, aby postawić jej zarzut zaniedbania opieki nad synem. Gdyby nie towarzyszyła dziecku w ogrodzie zoologicznym, była pod wpływem narkotyków albo alkoholu, wtedy sytuacja, zdaniem prokuratora generalnego, wyglądałaby zupełnie inaczej. Chwila nieuwagi kobiety nie może być jednak, zdaniem organu do stania na straży praworządności, powodem do wystosowania oskarżenia i jej skazania, tym bardziej, że świadkowie przyznają, że dziecko było w zoo pod dobrą opieką.
Iwona Trojan