Poparzone dłonie, nadpalone włosy i dywan były skutkami zabawy kilkuletniej Ani z Dąbrowy Górniczej odpustowym balonem.
Gdy państwo Dybichowie ze Śląska kupowali na straganie odpustowym balon wypełniony gazem, nie przypuszczali, że beztroska zabawa ich córeczki tym kolorowym gadżetem, skończy się poparzeniami ich dziecka. Podczas któregoś z kolei podrzutu balonu w pokoju dziecięcym, produkt stanął bowiem w płomieniach. Wskutek jego samozapalenia się, 5-latka miała poparzone palce rąk i nadpaloną grzywkę. Ogień strawił także kawałeczek dywanu. Do poważnych obrażeń dziecka na szczęście nie doszło, ale bawiąca się balonem dziewczynka najadła się ogromnego strachu. Ojciec Ani podejrzewa, że ogień mógł pojawić się dlatego, że do zabawki wpompowano dużo tańszy wodór, a nie hel. Możliwe także, że tworzywo, z którego wykonano towar nie było certyfikowane i pod wpływem ładunku elektrostatycznego zapaliło się. Sprawę bada policja. Rodzina Dybichów przestrzega innych rodziców i dzieci przed używaniem podobnych balonów. Mogą one bowiem stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa i zdrowia najmłodszych.
Iwona Trojan