Bakterie znajdujące się na telefonie komórkowym, z którym kontakt regularnie miało pewne dziecko, przyczyniły się do jego śmierci.
Niedawny zgon pewnego rocznego dziecka poświadczył smutną prawdę o tym, że codziennie używane telefony komórkowe bywają siedliskiem bakterii, zagrażających zdrowiu i życiu osób, mających z nimi bliski kontakt. Na negatywne skutki dotykania urządzeń narażone są zaś szczególnie dzieci. Przekonała się o tym na własnej skórze matka, która nagminnie korzystała z telefonu komórkowego w toaletach. Skutkiem jej częstych wizyt w tych pomieszczeniach było nagromadzenie pasożytów na ekranie urządzenia kontaktowego. Okazało się, że znalazły się tam bakterie tyfusu, gronkowca i te powodujące amebozę, czyli groźną chorobę układu pokarmowego. Wyjaśnili jej to lekarze, kiedy zgłosiła się z gorączkującym dzieckiem do lekarza. Na ratunek maleństwa było już jednak za późno. Organizm jej rocznej pociechy zaatakowany został przez niebezpieczne pasożyty. Mimo starań pracowników służby zdrowia i podawanych antybiotyków, nie udało się uratować malucha. Do tragedii przyczynił się zbyt bliski kontakt dziecka z siedliskiem bakterii. Nic dziwnego, skoro na ekranie telefonu znaleziono jego ślinę. Matka, która straciła potomka już wie, że zwykły gadżet do porozumiewania się ze znajomymi, zawierać może więcej szkodliwych drobnoustrojów niż deska klozetowa, podeszwa buta czy klamka. Szkoda tylko, że ta wiedza okupiona została życiem jej dziecka.
Iwona Trojan