Poród może być najpiękniejszym wydarzeniem w życiu kobiety lub największą traumą jej życia. Wszystko zależy od tego, jak przebiega i kto go odbiera.
Od niedawna kobiety zaczęły „rodzić po ludzku”. Jest to, również nazwa projektu „Gazety Wyborczej”, który się do tego przyczynił. Poza gazetą wpływ na ludzki wymiar porodów miała także położna Jeannette Kalyta. Osoba, dla której położnictwo to pasja, a swój zawód traktuje jako misję.
Rodzące marzą, aby spotkać ją na swojej drodze. Ta kobieta zrewolucjonizowała polskie położnictwo, wzorując się na zachodnich wzorcach. Jako pierwsza odważyła się położyć dopiero co urodzone dziecko na ciele matki. Jako jedna z pierwszych zapoczątkowała też tzw. „cichą asystę” przy porodzie, polegającą na zapewnieniu maksimum intymności i szacunku rodzącej kobiecie oraz bezpieczeństwa jej i dziecku, a przede wszystkim na wkraczaniu do akcji porodowej tylko wtedy, gdy obecność położnej jest potrzebna. Nie przeszkadza się wtedy bez potrzeby rodzącej.
Poza tym należała do prekursorów polskiego położnictwa w zakresie pozycji porodowych. Rodzące w końcu mogły rodzić swoje dzieci w taki sposób w jaki było im wygodniej. Na boku, klęcząc, w objęciach partnera czy w wannie.
Pod jej opieką dzieci rodziły polskie celebrytki i zwykłe osoby. Towarzyszyła im od początku do końca porodu. To ona jako pierwsza witała noworodki na świecie. Ciepła, pełna zrozumienia, rodząca mogła się do niej zwrócić z każdym problemem, zadzwonić w nocy, święta i przyjechała, pomogła. Odbierała porody w domu.
Jeannette Kalyta została położną, ponieważ kocha ten zawód. Zmieniła jego oblicze, przywracając rodzącej godność, gdyż nie podobały się jej własne porody oraz wczesne lata pracy w polskich szpitalach. Nie mogła patrzeć na to, że kobiecie odbiera się dziecko tuż po porodzie i nie wie ona co się później z nim dzieje. Drażnił ją stosunek położnych do rodzących, kuse ubranie przy porodzie i przywożenie dzieci matkom tylko na czas karmienia oraz brak rodziny rodzącej lub kogoś bliskiego podczas porodu. To wszystko co jej przeszkadzało podczas narodzin własnych dzieci i we wczesnych latach pracy w szpitalu wyeliminowała z wykonywanej przez siebie pracy, wprowadzając jednocześnie polskie położnictwo na nowy tor. Zapewniła tym samym noworodkom lepszy start w życiu, a ich matkom maksimum bezpieczeństwa w tym najważniejszym dla nich dniu.
Jeannette Kalyta ma renomę, o którą coraz trudniej w polskiej służbie zdrowia. Kobiety rodzą pod jej opieką swoje pierwsze dziecko, drugie i kolejne oraz polecają ją swoim znajomym.
Tej książki nie można nie przeczytać, dla mnie to „biblia” polskiego położnictwa. Nie jest to podręcznik „co, gdzie, jak i kiedy”. Nie jest też biografią, chociaż ma jej dużo elementów, to poradnik ważny dla każdej kobiety, tej co będzie rodzić i już urodziła. To wiedza bezcenna, w łatwy sposób przekazana. Warto by zapoznały się z nią, również położne.
„Położna. 3550 cudów narodzin.”, jest pozycją, którą czyta się jednym tchem i do której często powraca.
Jeannette Kalyta, Położna. 3550 cudów narodzin., Warszawa, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, 2017.
Agnieszka Krakowiak