„Nie umrzesz dopóki ktoś Cię kocha, zapamiętaj to sobie.”
Są takie powieści, które wzruszają do łez. Są takie, które łagodzą waśnie pomiędzy ludźmi i takie, które sprawiają, że doceniamy jak wielką wartością jest rodzina. Są też powieści, które łapią nas za serce, aby następnie porzucić z wielką dziurą w sercu. Wreszcie są i takie, które budzą w nas, uśpione dawno temu, tęsknoty. „Mój dziadek był drzewem czereśniowym” łączy wszystkie wymienione typy.
Narratorem jest Antoś, którego, nieco naiwnymi i dziecięcymi oczami, poznajemy otaczający go świat. Antoś ma rodziców i dziadków. Tata cały czas jeździ w delegacje, a mama stara się pogodzić prowadzenie domu z pracą w butiku. Antoś ma też dziadków – jedni mieszkają w mieście, a drudzy na wsi. Ludwik i Antonina – dziadkowie z miasta – bardziej niż wnukiem interesują się swoim szkaradnym psem Floppym. Zupełnie inaczej jest z dziadkami ze wsi – Oktawianem i Teodorą - którzy zamiast psa mają gęsi, kury i… Felicjana, czyli przepiękne drzewo czereśniowe. Chłopiec opowiada historię swojej rodziny; historię drzewa, które rosło wraz z domownikami stając się azylem dla skołatanych nerwów i odpoczynkiem dla zmęczonych ciał. W swojej opowieści malec nie pomija nawet tych najtrudniejszych momentów, które odcisnęły swoje bolesne piętno na wrażliwej duszy chłopca tj. śmierć babci Teodory, pobyt dziadka Oktawiana w szpitalu dla umysłowo chorych, rozstanie rodziców. Śmierć kogoś bliskiego zawsze jest traumą dla tych, co pozostali, jednak pokazana oczami niewinnego dziecka, wydaje się być czymś stokroć gorszym.
Powieść Angeli Nanetti zawiera nie tylko uczuciową mieszankę, która skruszy serce największego twardziela, ale przede wszystkim zamyka w sobie prawdy uniwersalne, dotyczące każdego z nas. Czytając historię Antosia i jego dziadków miałam wrażenie, że czytam tak naprawdę o sobie; o małej dziewczynce, którą byłam ponad dwadzieścia lat temu. Przypomniały mi się chwile, gdy dziadek czytał mi bajki; gdy babcia robiła przepyszne racuchy lub kiedy siedzieliśmy przy wspólnym stole, oglądając zdjęcia. Dzięki tej powieści przypomniałam sobie jak bardzo kocham swoich dziadków i jak bardzo się boję ich odejścia na tamten świat – a raczej tego, co zostanie z naszej rodziny, której oni są najważniejszym spoiwem.
Uważam, że „Mój dziadek był drzewem czereśniowym” jest jedną z tych powieści, którą powinni przede wszystkim przeczytać dorośli. To historia niezwykłych relacji pomiędzy wnuczkiem i dziadkiem, a także pomiędzy domownikami i drzewem, które stało się pełnoprawnym członkiem rodziny oraz jej symbolem zarazem. Ja tej powieści nie polecam, ja każę wam ją przeczytać. Naprawdę warto.
Angela Nanetti, „Mój dziadek był drzewem czereśniowym”, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa, 2018 r.
Anna Stasiuk