Autorka kultowego „Dożywocia”, mistrzyni kontaktów międzyludzkich i twórczyni ciętych odzywek powraca, tym razem z książką skierowaną do młodszego, niż zwykle, czytelnika.
Marta Kisiel niejednokrotnie udowodniła, że nie ma sobie równych w tworzeniu sympatycznych bohaterów, pozytywnie zakręconych perypetii i surrealistycznych wizji. Nie inaczej jest w jej najnowszej opowieści. Główny bohater, dziewięcioletni Bożydar, mieszka z mamą, a także z dwoma wujkami, co dziwne nie jest. Dziwne robi się, dopiero gdy dodamy, że kolejnym mieszkańcem domu naszego bohatera jest wiecznie zasmarkany anioł stróż, a do tego jeszcze jeden kulinarnie utalentowany potwór, jakieś utopce oraz kilka niemieckich widm…
Cała ta niecodzienna gromadka sprawuje opiekę nad Bożydarem, w dzieciństwie nazwanym Niebożątkiem, który wiedzie bardzo beztroski żywot, do momentu, gdy musi iść do zwykłej szkoły, co nie tylko grozi zdemaskowaniem pewnej przypadłości Bożka, ale także naraża go na ostracyzm ze strony rówieśników, nieprzyzwyczajonych do kontaktów z kimś, kto niezupełnie orientuje się w niuansach dziecięcego świata.
Pisarka opowiadając o niezwykłym chłopcu i jego jeszcze bardziej niezwykłej rodzinie, jakby mimochodem tworzy historię poruszającą naprawdę wielkie sprawy, pisząc o: miłości, szczególnej roli rodziny w życiu każdego dziecka, trudach zmagania się z dzieciństwem, które wcale nie jest tak różowe i posypane brokatem, jak chcemy pamiętać, o inności i tym, jak innych traktuje społeczeństwo. A wszystko to nienachalnie i bez sięgania po patos.
Koniecznie trzeba także wspomnieć o świetnych ilustracjach Pauliny Wyrt, które świetnie dopełniają tekst, tworząc z nim spójną i zabawną całość.
„Małe Licho…”, to cudownie ciepła, mądra i pogodna książka, łącząca zgrabnie wątki dydaktyczne z humorystycznie nakreślonymi perypetiami dorastającego chłopca. Jest wzruszająco, dowcipnie i pogodnie. Czegóż chcieć więcej?
Marta Kisiel, „Małe Licho i tajemnica Niebożątka”, Wilga, Warszawa, 2018 r.
Małgorzata Tomaszek