Opiekunowie małych dzieci często popełniają mnóstwo błędów przy wprowadzaniu ich w wirtualny świat. Oto przykłady.
Nowe technologie i gadżety elektroniczne to nieodłączna część współczesności. Problem w tym, że wychowujący potomstwo notorycznie i nieświadomie działają na jego szkodę w pierwszych latach przygód dziecka z telewizorem, telefonem czy komputerem. Przykładów nie trzeba daleko szukać.
Powszechnym zjawiskiem jest widok dwuletnich, trzyletnich dzieci przykutych do ekranu, wyświetlającego najróżniejsze bajki. Według zaleceń lekarzy i specjalistów dzieci do dwóch lat nie powinny w ogóle oglądać telewizji. Negatywnie wpływa to bowiem na ich rozwój. Nie brakuje też niestety przedszkolaków spędzających większość czasu wolnego na graniu w gry komputerowe i wpatrywaniu się w telewizyjny ekran. Takie maluchy powinny w tym czasie rozwijać inne, potrzebne im w przyszłym życiu umiejętności, a nie zachwycać się migającymi obrazkami. Coraz częściej spotkać też można kilkulatków przykutych do tabletu czy komórki rodziców. Z pozoru nic niepokojącego, ale czy na pewno?
Tysiące rodziców nie ustala limitów czasowych na używanie przez dziecko urządzeń elektronicznych. A powinni. Zbyt długie korzystanie przez malucha z technologii to pewność, że zadziała ona na niego negatywnie.
Wielu opiekunów nieletnich ignoruje także oznaczenia wiekowe na grach i zabawkach elektronicznych, nie czytając dokładnie etykiet na opakowaniach. Wystarczy, że uwagę spieszącego się rodzica, przykuje w sklepie ładna szata graficzna i chwytliwa reklama. Wiek, od którego dziecko powinno z danej gry korzystać, wędruje wtedy często na drugi plan.
Producenci gier dokładają wszelkich starań, aby ich produkty były jak najbardziej atrakcyjne. Skutkuje to tym, że rodzice nieświadomie kupują najmłodszym gry, które uzależniają. Wciągają one dziecko na długie godziny w wirtualny świat, nie pozwalając mu zaznać uczucia spełnienia.
Dla milionów dzieci spędzanie czasu przy użyciu najnowszych technologii to często jedyny, atrakcyjny i znany im sposób na rozrywkę. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Rodzice nie pokazali im innej, interesującej alternatywy na zagospodarowanie wolnych godzin albo nie zrobili tego tak, aby skutecznie skierować uwagę potomstwa na inne tory.
Niejeden z opiekunów małych miłośników gier nie rozmawia też z dzieckiem na temat zagrożeń, jakie niesie ze sobą korzystanie przez kilkulatka z komputera. A przecież prędzej czy później maluch trafi na sceny przemocy, wulgarne słowa, erotyczne obrazki. Warto przeprowadzić z potomkiem kilka rozmów o technologiach i wyjaśnić dziecku różnice między światem realnym, a wirtualnym, tak aby dziecku przypadkiem nie przyszło na myśl: skakać z okna jak bohater ulubionej gry, rozniecić ogień itp.
Współczesna technologia może być dobrym „przyjacielem” i „towarzyszem” zabaw dziecka, ale nie powinna być jedynym. Wyzwaniem stojącym przed rodzicem XXI wieku jest zadbanie o to, aby najmłodsi użytkownicy elektronicznych gadżetów mieli z nich jak najwięcej korzyści.
Iwona Trojan