Skąd się biorą dzieci? Czy to prawda, że rodzice znajdują je w kapuście? A może... przynoszą je bociany?
Ta niewiarygodna wizja została ukazana w długometrażowej animacji „Bociany” i trzeba przyznać, że rozbawia do łez.
Dawno nie oglądałam tak dobrej animacji. Historia, dialogi, sam pomysł na bajkę – niby prosty, a jaki chwytliwy! Bociany zostały ukazane jako zwierzęta stworzone do realizowania wielkiej i szlachetnej misji: „tworzenia” i dostarczania ludziom dzieci. Film animowany w humorystyczny sposób ukazuje alternatywną rzeczywistość, w której ludzie istnieją dzięki bocianom. Wystarczy napisać list z preferencjami dotyczącymi wyglądu i charakteru dziecka, a specjalna maszyna zamienia słowo pisane na... żywą istotę!
Bajka nie opowiada jedynie o gadających i latających listonaszach „od dzieci”. To film z wartościową historią w tle. Owy wątek nadaje tempa historii i wpływa pozytywnie na ostateczny obraz. Chodzi tu o rodzinę, typowe „2+1”, w której rodzice są zbyt zapracowani, aby spędzać czas ze swoim dzieckiem. Chłopiec czuje się do tego stopnia samotny, że postanawia „zamówić” sobie brata. Dzięki temu posunięciu jego oraz jego rodzinę spotyka wiele perypetii, które okazują się nie być bezcelowe i w pewnym sensie są umoralniające. Mam odczucie, że mogą nam, dorosłym, pomóc zrozumieć potrzeby naszych pociech, które nieraz nieumiejętnie nam je przekazują.
Jest to animacja dla całej rodziny. Starszych zaczaruje zabawnymi dialogami, młodszych niebanalną fabułą rozwijającą wyobraźnię. Ta bajka jest jedną z tych, których nie ogląda się raz czy dwa - a sto!
Bociany, 2016, reż. Nicholas Stoller, Doug Sweetland
Klaudia Rogaczewska