Każdy słyszał, że dzieciom szkodzi, jeżeli są świadkami awantur między rodzicami. Do kłótni między rodzicami może dochodzić nawet kilka razy w ciągu dnia.
Mogą to być małe sprzeczki o mało istotne rzeczy, albo większe kłótnie z podniesionym głosem. Zdarza się, że nasze dzieci są jej świadkami. Ale czy to dobrze? Przecież chcemy wychować pokolenie aniołów, uczymy je dzielenia się, uprzejmości i współczucia, więc teoretycznie bójki, dokuczanie i okrucieństwa dzieci powinny odejść w niepamięć. Tymczasem problem agresji dzieci to wciąż obecny problem. Łatwo szukać przyczyn owej agresji w konfliktach w domu, karach cielesnych, przemocy w telewizji i odrzuceniu. Jednak nie jest to tak oczywiste jak jeszcze do niedawna nam się zdawało. Musimy być świadomi tego, że każde dziecko widzi, jak rodzice naskakują na siebie o tak banalne sprawy jak to, kto zapomniał odebrać ubranie z pralni, zapłacić rachunki…
Faktem jest, że małżonkowie okazują sobie nawzajem częściej złość niż czułość, a dzieci są jak liczniki Geigera, jeżeli chodzi o relacje między rodzicami. Udowodniono, że na dobre poczucie emocjonalne dziecka oraz jego poczucie bezpieczeństwa bardziej wpływa relacja między rodzicami niż bezpośrednia relacja między rodzicem a dzieckiem. Ale czy rzeczywiście my rodzice musimy unikać kłótni? Badacze dowiedli, że doświadczenie konfliktu małżeńskiego przez dziecko może być dla niego korzystne. Warunkiem takiego dobroczynnego wpływu kłótni jest konstruktywne rozwiązanie konfliktu między rodzicami. Dziecko musi być jego świadkiem, eliminuje to zachowania agresywne u dziecka, a co więcej uczy je trudnej sztuki kompromisu i pojednania.
Pamiętajmy więc, że przenosząc nasze małżeńskie kłótnie poza zasięg dzieci, niechcący pozbawiamy je szansy zobaczenia, jak dwoje ludzi, którym zależy na sobie nawzajem, potrafi dojść do porozumienia w rozsądny sposób.
Marika Krasicka